ZAWODOWE MISTRZOSTWO CZECHOSŁOWACJI Tak sie niefortunnie złożyło iż Czechosłowacy jakkolwiek bardzo szybko zorganizowali u siebie boks profesjonalny pod egidą Unie boxeru profesionalu (UBP) i już na początku lat dwudziestych zaczęli wyłaniać oficjalnych mistrzów krajowych to z tym mianowaniem od początku mieli pewne problemy i nie bardzo skrystalizowane kryteria. O ile na początku było to o tyle zrozumiałe iż zanim uznano zwierzchność UBP walczono na "swoją rękę" dogadując się między sobą.Nie było list rankingowych ani czytelnych reguł. Zatem kiedy więc np.taki Willy Hofreiter pokonał w 1919 roku w praskiej Adrii blizej nieokreślonego brytyjczyka o nazwisku Wallace lub Wells (krążyły różne wersje-a wg mnie murzyna Adi Westa) przyznano mu tytuł oficjalny mistrza Czechosłowacji wagi średniej choć to przecież trochę dziwaczne i raczej w innych ówczesnych federacjach nie praktykowane. Żeby było ciekawiej jego sukcesorem uznano (już pod egidą UBP) bawarczyka Willy Sporla który wcześniej próbował nawet zdobyć tytuł mistrza Niemiec wagi lekkiej choć wtedy przegrał z Richardem Naujoksem.Awansowawszy do wyższych kategorii Sporl pokonał łatwo Hofreitera przejmując jego tytuł.Tłumaczono to tym iż urodził się ponoć na terenie ówczesnej (niepodległej już) Czechosłowacji - stąd ten ukłon w jego stronę. W innych kategoriach też bywało różnie.Już na początku lat dwudziestych prasa pisała iż oficjalnym czempionem wagi piórkowej jest Vondracek choć tak naprawdę nie bardzo wiadomo w jaki sposób uzyskał on ten tytuł. Oficjalni mistrzowie w wagach lekkiej i półśredniej uczniowie Joe Jahelki- Franta Dykast i Joe Vlcek wywalczyli swoje tytuły pokonując przypadkowych, zastępczych rywali. W 1927 roku Jaroslav Svoboda już w drugiej swojej profesjonalnej walce zdobył tytuł w wadze półciężkiej zmuszając do kapitulacji w 4 rundzie słynnego Franka Rosse, pogromcę Joe Jahelki i ex-mistrza Czechosłowacji w wadze ciężkiej. I choć walka odbyła się w limicie półciężkiej logiczne było iż Svoboda powinien przejąć także tytuł w ciężkiej, który wtedy wakował.Jednak z początku nie uznano mu tego i dopiero kiedy w 1930 roku zmierzył się z nową gwiazdą Josefem Hampacherem (który de facto był zawodnikiem kategorii półciężkiej) o tytył wszech wag przyznano mu z opóźnieniem(!?) tytuł w ciężkiej który przejął od niego wygrawszy przez dyskwalifikację wspomniany Hampacher. Dziwne ale prawdziwe. Tondzie Henysowi przyznano mistrzostwo pod koniec lat dwudziestych w wadze piórkowej przy "zielonym stoliku" za "godne reprezentowanie barw Czechosłowacji"na ringach zagranicznych (czyli we Francji - gdzie stoczył parę walk). Dopiero w latach trzydziestych wszystko się unormowało i tytuły zdobywano na ringu w walce z wartościowymi przeciwnikami ale nawet wtedy doszło do komicznej sytuacji w wadze półśredniej w której mistrzem został Tommy Poetsch przegrywając(!) przez nokaut z oficjalnym czempionem Dykastem który miał minimalną nadwagę (rzędu paru deka!) i po przepychankach menedżerskich musiał oddać tytuł pokonanemu. Żeby było ciekawiej Dykast przegrał w walce towarzyskiej z najlepszym ówczesnym pięściarzem czechosłowackim Frantą Nekolnym, którego kariera od początku nabrała błyskawicznego przyśpieszenia.Tak więc oficjalnym mistrzem Czechosłowacji był Poetsch który tak naprawdę był dopiero trzecim bokserem czeskim w wadze półśredniej słabszym o klasę od Dykasta i dwie klasy od Nekolnego. Kończąc ten wątek przypomnę , że Nekolny w efekcie nigdy nie został oficjalnym czempionem Czechosłowacji ponieważ najpierw celując w tytuł europejski a nawet światowy jeździł dużo po swiecie i nie miał czasu na krajowy rynek a potem pod koniec kariery kiedy wreszcie zawalczył o mistrzostwo potknął sie najpierw na Edym Hrabaku (w wadze półśredniej) a potem Vildzie Jaksowi (w średniej).Ot, paradoksy losu. Pod koniec lat trzydziestych kiedy czasowo wycofał się pogromca Hampachera - prawdziwy "ciężki" Ruda Ambroż zaczęto uznawać za mistrza wszech wag ponownie Hampachera który cały czas był oficjalnym mistrzem w półciężkiej choć znowu była to decyzja przy "zielonym stoliku". Sytuacja skomplikowała się jeszcze bardziej kiedy Hampachera pokonał czempion wagi średniej młody Josef Hrubes.Wtedy galimatias stał sie nie do opisania ponieważ część prasy uważała Hrubesa za potrójnego mistrza (od wagi średniej do ciężkiej) a część stanowczo przyznawała mu tylko tytuły w średniej i półciężkiej.UBP też jakoś nie umiała tego uporządkować i do dzisiaj jest to różnie interpretowane. Ech... czasem ciężki jest los historyka który musi to jakoś poskładać do kupy. Efekty mojej pracy i przemysleń zamieszczam a przy każdym wątpliwym wypadku staram się wytłumaczyć moją autorską interpretację kierując się znajomością ówczesnego okresu, etyką sportową i zdrowym rozsądkiem.
|